Może życie Nie jest wcale takie złe Może skrycie Nawet ktos pokochał mnie Może kiedys Przyjdzie taki dzień Kiedy wszystko Nagle piękne stanie się Może nawet Kiedys wróci chęć by... Poprostu życ
Przeszłam obok Niego Tak blisko Cos dzgnęło To serce wspomniało Otwarła sie rana Na nowo rozpaczy Wyszeptane znów słowa Kocham... Czy Bóg mi wybaczy? I szanse da nowa?
Miłosc to wieczne cierpienie Lecz nie każdy je zna Jednemu serce się smieje Drugiemu boli i łka
Róża ma kolce Kolce robią rany Cierpi ten kto kocha A nie jest kochany
Sa łzy co jak ogien pala Sa serca które sie nie żala Sa serca na które nie ma sędziego Więc jesli ktos płacze Nie pytaj dlaczego
Bylas tam, przeszlas obok mnie... serce zabilo , prawie wyskoczylo Ty nawet nie wiesz ze kocham Cie! lecz mam nadzieje ze dowiesz sie...i razem przez zycie bedziemy szli ,az ja umre i umrzesz Ty
Gdy zapada cisza gdy wokół jest ciemno słysze Twoje słowa Ty rozmawiasz ze mna Chociaż inne ciało Chociaż inna krew To Ty wiesz dokładnie czego w życiu chce Mimo odległosci Wielu krętych dróg wyczuwam dokładnie każdy Twój ruch I wiem, że to cudowne Wiem, że jest w tym sens Bo przecież Kocham Ciebie na dobre i na złe
ta twarz niby młoda lecz nie wyrazna ta twarz niby wesoła lecz smutna tę twarz pokrywa maska bo kiedys było inaczej bo kiedys było ich dwoje bo kiedys ziemia raj stanowiła te oczy zagubione te oczy zaszklone te oczy kiedys szczęsciem sie smiały bo kiedys było inaczej bo kiedys było ich dwoje bo kiedys już nie wroci juz nie usłyszysz jej śmiechu juz nie zobaczysz błysku w jej oku juz nie zobaczysz jej żywej bo kiedys było inaczej - i już to nie wróci bo kiedys było ich dwoje - lecz miłosc wszystko zniszczyła bo było co było - i już tego nie będzie
Miłość jest jak tęcza jak barwy łączy serca ja błękit, a ty czerwień ta miłość jest już we mnie tak żyć będziemy sami pomiędzy kolorami a czerwień na błękicie odmieni dawne życie jesteśmy w końcu sami swoimi marzeniami.
Zmrok jesienny ma ciszę solenną kościoła; Tuż pod księżycem Wenus, we mgle kadzidlanej, Błyska, jak przed monstrancją płomyk nieśmiertelny; Coś wielkiego, słodkiego coś kona dokoła. Drzewa, podobne mnichom u zwłok czuwającym, Mrąc same, rzężą psalmy ledwie dosłyszalne; Chude ich pnie się wznoszą jak ręce błagalne, Liście bez szmeru lecą, jak łzy, deszczem drżącym. Podczas gdy z widnokręgu, szerząc swe zasłony, Noc wstaje i otula bezgranicze śpiące, Niby całun trumienny, gwiazdami łzawiony, Tam, w dali, niebo, tracąc duszę swoją, słońce, Jak trup świetlny, powoli zlewa się, rozkłada... – I już nad barwnym ciałem krążą kruków stada.
Ta siła, która przez zielony lont prze kwiaty, Prze mój zielony wiek; ta, co rozrywa korzeń, Jest niszczycielką moją. I tracę głos, gdy mam mówić skręconej róży, Że młodość moją gnie ta sama febra mrozu.
Ta siła, która prze wodę na wskroś przez skały, Tłoczy moją krew; ta, co wysusza rzeki, Krew moją zmienia w wosk. I tracę głos, gdy mam powiedzieć moim żyłom, Jak piły z górskich wód usta, którymi mówię.
Ta ręka, która w wir wprawia wodę w kałuży, Podnosi lotny kurz; ta, która wiąże wiatr, Ciągnie mój czarny żagiel. I tracę głos, gdy mam mówić powieszonemu, Że z mego ciała kat uczynił swoje wapno.
Przylgnął wargami czas do tryskających źródeł; Miłość nabrzmiewa, lecz opadająca krew Uspokoi jej ból.
I tracę głos, gdy mam wiatrowi opowiadać, Jak wielki zegar gwiazd wybił godzinę nieba.
I tracę głos, gdy mam mówić zmarłej kochance, Jak pełznie w pościel znów ten sam skręcony robak.
– Stań! Ale nie patrz, Nie odwracaj głowy. Masz dwoje pleców jak dwa czułe miecze. Lecz są to również dwie lęku połowy, Przez które klęska i kręgosłup ciecze. – Stań! Ale nie patrz. Sennymi rękoma Rozłam kołnierzyk, weź widnokrąg w siebie. Widzisz te światła w niedosiężnych domach? Tam ktoś cię czeka, ktoś unosi grzebień... – Stój! Ty masz słuchać. Każdym skóry włoskiem, Więc każdym nerwem nasłuchuj głębokim, Jak z tyłu biją dzwony szekspirowskie, Jak dziwnie śpiewnie dźwięczą moje kroki. – Przejdą. Przechodzień – Cóż z ciebie zostawią? Posąg ze soli, starca z ciężkim wzrokiem? Tego, co przeżył już całą epokę? Czy tylko durnia po zwykłej zabawie?
Bliskość ukochanego
Gdy słońca blask nad morza lśni głębiną, Myślę o tobie, miły. Wzywałam cię, gdy księżyc niebem płynął I zdroje się srebrzyły. Widzę cię tam, gdzie skraj dalekiej drogi Szarym zasnuty pyłem, A nocą gdzieś wędrowiec drży ubogi Na ścieżynie zawiłej. Słyszę twój głoś w szumie spienionej fali Bijącej o wybrzeże Lub w cichy gaj przychodzę słuchać dali W zamierającym szmerze. I wtedy wiem, że jesteś przy mnie, blisko, Choć oddal cię ukryła - Przygasa dzień, wnet gwiazdy mi zabłysną O, gdybym z tobą była!
Chciałbym
Chciałbym być świeżym porannym tchnieniem Wietrzyka, Co twoje piersi wiosny pragnieniem Przenika. Chciałbym być słoncem, co cię ogrzewa, W szat bieli. Chciałbym być taką, co cię oblewa W kąpieli. Chciałbym tą cząstką wybraną zostać Przestworza, Które obleka biala twa postac Jak zorza. Chciałbym być okiem twym - i uśmiechem Twym smętnym; Falą twych włosów - piersi oddechem, Krwi tętnem. Chciałbym być dumań twych marzycielskich Przedziwem. Uczuć twych żarem - piersi twych sielskich Ogniwem Chciałbym się cała mą przeobłoczy Osobą W tobie - i z toba byt mój zjednoczyć: Być tobą!
Chodzi Anioł stróż po świecie
Chodzi Anioł Stróż po świecie sprząta po miłościach, co się rozleciały zbiera jak ułomki chleba dla wróbli, żeby nic się nie zmarnowało Bliscy boją się być blisko, żeby nie być dalej... miłości się nie szuka jest albo jej nie ma, nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek. Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy, tylko to co nieważne, jak krowa się wlecze, najważniejsze tak prędkie, że nagle staje. Kochamy wciąż za mało i stale za późno.
Co to jest miłość
Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu
Dla zakochanych
Dla zakochanych to samo staranie - co dla umarłych,
Desek potrzeba zaledwie też sześć,
Ta sama ilość przyćmionego światła.
Dla zakochanych te same zasługi - co dla umarłych,
Pokój z miłością otoczcie bojaźnią,
Dzieciom zabrońcie przystępu.
Dla zakochanych - posępnych w radości
- te same suknie. Nim drzwi zatrzasną,
Nim zasypią ziemię, Najcięższy brokat odpadnie z ich ciał...
Do oddalonej
A więc naprawdę już odeszłaś? Zniknęłaś, piękna, z moich dni? Twe każde słowo we mnie mieszka, Wciąż jeszcze w uszach moich brzmi I jak wędrowiec wzrok o świcie Na próżno w przestwór nieba śle, Skowronka ujrzeć chcąc w błękicie, Co z dzwonną pieśnią nad nim mknie: Tak ja lękliwe oczy wznoszę Na pola, łąki, borów gąszc I każdą pieśnią moją proszę: O, wróć, kochana, czekam wciąż!
Czarny smutny wierszyk..
nie chcesz ze mną spotkać się ja choć nie znam - lubię Cię ja w środku już coś czuję jak pomysle to wariuję może to już miłośc jest może wrazliwości test niewiem, ale miłe to uczucie tak przyjemne serca kłucie i te myśli nieustanne mysli dobre, chociaż ranne ranne już w zarodku są bo odrzucasz miłość mą.
..........................
Smutek w oczy mi zagląda Smutek szyje serce me Ciemne światło, jasna noc Przepaść już chcą myśli me
Chcę uścisnąć śmierci dłonie W jej ramiona schronić się Jednak serce moje płonie I nie podda nigdy się
Wspomnienia w stary kufer zamknę Poranną rosą je nakarmię Z pajęczych sieci marzeniami Szczęściem spotkanym przed latami Przez szparę przeszłości odgadnę jutro Wyczytam przyszłość nawet tą smutną Przypomnę Tobie jak szczęście smakuje Co to jest przyjaźń, gdy nią obdaruję Zamknięte będą tu przez całe lata Karmione ciepłem ust mych i oddechem Nieodgadnione zostaną dla świata Mojego życia, minionym echem
Me serce o jednym marzy Tylko jednego uczuciem darzy W mych snach on jeden się pojawia To on mi oblicze szczęścia objawia Choć trudno mi uwierzyć w jego zapewnieni To mam świadomość jego istnienia Przypadek sprawił, że go poznałam Lecz serce sprawiło, że pokochałam Teraz wiem, że żyć bez niego nie mogę I widzę go w swych myślach o każdej porze Czy to dzień czy to w nocy Myślę o tym, aby był w mej mocy Wiem, iż ta pora jest już za późna na me marzenia To jednak z jego imieniem na ustach zasypiam I przebudzam się, aby wyobrazić sobie jego wygląd twarzy I pomyśleć, że on też o mnie marzy Iż jestem gwiazdką na jego niebie I że chce mi powiedzieć, -"iż kocham tylko ciebie"
Poczuć w skrzydłach wiart
Chcę być wolna
Nie mieć żadnych problemów Marzę,
aby moje życie Było piękne...
Aby nikt nie stawał mi na drodze
do mojego przeznaczenia...
Pragnę żyć i być wolną
Choć to naprawdę takie trudne...
Tak ciężko przyznać się do winy, Tak ciężko przyznać się do czegoś co czynimy.. tak trudno jest powiedzieć te magiczne słowa, na całym świecie znane, lecz najmniej używane... przepraszam, dziękuję, ja tych słów nie pojmuję... takie wyjaśnienie, ale nie takie przeznaczenie... przyznaj się do błędu, puki nie jest za późno, przeproś... bo możesz stracić to co dla Ciebie najważniejsze, to co najpiękniejsze... przeproś...
Szeptem tuląc piękno wspomnień zapadam w ciszę... przepełnioną drganiem światła... ktoś drzwi otwiera do mojego świata ah! nie teraz za późno... nie w porę... marzenia o małym skruszonym serduszku uleciały gdzieś...
nie burza jest straszna ale samotność jak cień przylepiona do mojego ciała czuję ją wszędzie wokół jest w moim domu w moim pustym łóżku siedzi na ścianie na biurku na okniem jest w moim sercu z każdym jego uderzeniem przypomina że jest chociaż nie potrafię zapomnieć gdy nawet podczas największego upału czuję jej chłód w porównaniu z samotnością burza nie jest straszna o burzy wiemy przynajmniej że przejdzie...
Kliknij aby wstrząsnąć stroną ;) ><